Strona/Blog w całości ma charakter reklamowy, a zamieszczone na niej artykuły mają na celu pozycjonowanie stron www. Żaden z wpisów nie pochodzi od użytkowników, a wszystkie zostały opłacone.

Opieka i duchowość – potrzeba przestrzeni

Strona główna Opieka i duchowość – potrzeba przestrzeni
Opieka i duchowość – potrzeba przestrzeni

Prace współczesnego belgijskiego artysty, ustawione na sztalugach, natychmiast przykuwają uwagę: fotografów, rzeźbiarzy, malarzy, ceramików… Wielu z nich zgodziło się już wypożyczyć jedno ze swoich dzieł i tym samym ujawnić tym, którzy mogliby je rozszyfrować, osobiste poszukiwania, które starali się w nim wyrazić. Poprzez piękno i poszukiwania artystyczne, czasem trudne i wymagające, uczestniczą w tym, czego szuka się w murach tego szpitala, idą na spotkanie tego, co jest tam przeżywane jako radość, zagubienie, pytanie, otwierają horyzonty sensu. kliknij i zobacz

Stojąc przed tym dziełem sztuki, obecność księgi gości zaprasza, aby usiąść na chwilę i przeczytać, co inni napisali o swoich doświadczeniach ze szpitala. Butelki w morzu lub modlitwy: tyle samo płaczu, bolesnych pytań, ewentualnych wyrzutów lub wyrazów wdzięczności wobec zespołów opiekuńczych, życia, Boga, twarze skrzyżowane na chybił trafił. Często jest to denerwujące, czasem niepokojące. Niewiele jest miejsca na słowa w tym świecie ciał i nauk techno-medycznych, jakim jest duży szpital. Poprzez tę książkę nawiązują się dialogi, rodzi się solidarność, szuka się rozmówcy: znajdujemy świadectwa życia, przesłania miłości. Siedząc tam przez chwilę, zaczynasz czuć, że jesteś częścią tej samej złożonej i poruszającej się ludzkości.

Zagubiony w myślach, których lektura nie omieszkała przywołać, znajdujesz wsparcie dla swojej wewnętrznej podróży, pozwalając sobie na wzruszenie zdjęciami zgrupowanymi w bukiecie, obok którego być może przeszedłeś, nie dostrzegając go. Można dostrzec bogactwo i złożoność tego, co zamieszkuje lub konstytuuje człowieka: radość z tego, co przychodzi na świat, współczucie, niepewność i cierpienie, miłość i czułość, troska, wina i przebaczenie, śmierć, różnica, wewnętrzność lub kontemplacja, piękno i tworzenie, smutek, niesamowita żywotność dzieci z Trzeciego Świata lub chorych, praca, poprzez którą świat jest przekształcany, itd. Cały człowiek i cały człowiek.

Wbudowane w ten bukiet jest zaproszenie od tych, którzy witają Cię w tym miejscu:

„Przyjaciele, którzy przechodzą – pacjenci, krewni, opiekunowie – z naszej konfrontacji z enigmą, jaką jest życie, rodzi się wiele pytań, wołania, troski czy wdzięczności. Różne rodziny religijne i filozoficzne, które reprezentujemy, nie roszczą sobie prawa do rozwiązania tej enigmy. Naszym pragnieniem jest przyczynić się do nadania miejsca i głosu badaniom duchowym. Wierzymy, że w ten sposób możemy przyczynić się, wraz ze wszystkimi opiekunami, do Państwa dobrego samopoczucia, a nawet uzdrowienia. Naszym wspólnym projektem jest zaoferowanie Wam możliwości podzielenia się tym, co przeżywacie lub odkrywacie, co jest dla Was źródłem pytań, radości lub buntu, jakie życie Was tu inspiruje. „Nie rodzimy się bez bagażu! W różnorodności naszych podejść jesteśmy po bratersku do Państwa dyspozycji, w biurze lub w pokojach, aby podzielić się z Państwem kawałkiem drogi. Jesteśmy przekonani, że dzięki temu wszyscy staniemy się bardziej ludzcy.

Niektóre wydarzenia doświadczyły olśnienia

Pani X. widziała na rozkładzie jazdy wywieszonym na zewnątrz, że przyjmie ją ktoś świecki, a na pewno nie wierzący. Jest w niewypowiedzianym gniewie i cierpieniu pani X. Jej mały synek umiera, a odrobina wiary, która kiedyś ją ożywiała i dawała życie, nagle wyparowała. Ona jest teraz niczym innym jak tylko nieszczęściem, krzykiem skierowanym w twarz świata, przekonaniem, że Boga nie ma, że Bóg nie może istnieć, skoro pozwala umrzeć swojej małej. Boga już nie ma. Bóg nie jest. Zdeterminowana w tej nowej opcji osobistej, skierowała do kobiety świeckiej następującą prośbę: „pomóż mi przygotować świecki pogrzeb dla mojego dziecka”. Mogła odpowiedzieć na tę prośbę, nadużywając nieszczęścia tej matki. Nie zrobiła tego. Wręcz przeciwnie, starała się spotkać ją tam, gdzie się znajdowała, popychając gościnność do tego stopnia, aby przyłączyć się do niej w jej religijnym pytaniu, aby połączyć ją z jej chrześcijańską tradycją, aby mogła znaleźć tam oddech i życie. Bezgraniczny szacunek.

Innego dnia J., anglikański stały mieszkaniec, został zaczepiony na Rozdrożu Duchowym przez młodego człowieka z wielkim uśmiechem, który był bardzo podekscytowany. Przedstawił się jako muzułmanin i zapytał, czy może się pomodlić. Wskazuje mu mały pokój obok, który jest dostępny, w przeciwnym razie wysłałaby go do kaplicy, gdzie z braku czegokolwiek lepszego muzułmanie nie wahają się iść. Siada jednak do opowiadania z wielką radością o narodzinach swojego pierwszego dziecka, które właśnie miało miejsce, i o wielkich emocjach, jakie to wydarzenie w nim wzbudziło. Imię, które wybrał dla tego dziecka oznacza: ten, który miał się narodzić, który miał się pokazać. J., wzruszony, przypomniał sobie i powiedział mu, że tego dnia chrześcijanie obchodzili święto Trzech Króli. Nastąpiła wymiana, po której obaj poczuli się bardzo mali i zdumieni zbieżnością rzeczy, która pozwoliła im wymienić niektóre skarby swoich doświadczeń i tradycji.

Gdy nie ma gospodarza, J. zastanawia się: „Kto jest gospodarzem? Kto jest przyjmowany?

Siedem kolorów tęczy

Ponad dwadzieścia osób, członków tych siedmiu zespołów, przebywa na zmianę w tym miejscu, aby zapewnić około czterdziestu godzin trwałości w tygodniu. Ponadto jest około dziesięciu katolików, którzy nie będąc na dyżurze, towarzyszą również pacjentom, krewnym i opiekunom, którzy sobie tego życzą na oddziałach opieki. Szacunek i przyjaźń, które rosły wśród nich przez lata, są teraz prawdziwym cementem tak wielkiej różnorodności. Owoce są liczne.

Nierzadko zdarza się na przykład, że któryś z kapelanów lub świeckich doradców, po doświadczeniu bolesnej sytuacji z chorym, przychodzi do Rozdroża Duchowego, jak do portu, by prosić o wysłuchanie i szukać spokoju. W siedmiu kolorach tęczy, jeśli jeden z nich zawiedzie, osłabia się całe światło… Przedstawiciel anglikański, czując się odizolowany, dołączył do zespołu katolickiego na superwizję i dzielenie się. Imam lubi dbać o wszystkich, przynosząc daktyle, herbatę i ciastka, wszystko wymieszane z hojnym humorem.

Choroba i śmierć jednego z członków zespołu, a ostatnio rasistowski atak na rabina, dały nam poczucie jakości wsparcia, jakie jesteśmy w stanie sobie nawzajem zaoferować.

ℹ️ ARTYKUŁ SPONSOROWANY

Zostaw odpowiedź